Tydzień w Schwarzwaldzie i okolicach

Jak już wiecie z poprzednich postów, po 10 dniach w podróży dotarliśmy do Schwarzwaldu, gdzie planowaliśmy zakotwiczyć na dłużej. Sprzyjała temu możliwość zatrzymania się u wujka Karola, który też pomógł nam ułożyć plan zwiedzania regionu. A trzeba przyznać, że region ten obfituje w atrakcje - zarówno przyrodniczo-naturalne, jak i czysto turystyczne i rozrywkowe. Zapraszamy więc do lektury...




Nazwa Schwarzwald oznacza dosłownie Czarny Las i została nadana nieprzypadkowo - cały ten region pokryty był niegdyś gęstą świerkową knieją. Jest to region górski o długości blisko 160 km, pod względem wysokości zbliżony do Bieszczadów, natomiast obecnie zdecydowanie bardziej zaludniony i zagospodarowany turystycznie. Znajduje się tu kilka uzdrowisk (na czele z najsłynniejszym Baden-Baden), liczne winnice, kurorty narciarskie, parki przygody i wiele innych atrakcji dla turystów w każdym wieku. Jest to też stolica słynnych zegarów z kukułkami i szynki szwarcwaldzkiej. Cały region jest bardzo malowniczy, dość mocno zalesiony i upstrzony licznymi rzekami i jeziorami. Swoje źródła ma tu jedna z największych europejskich rzek - Dunaj, granice regionu wyznacza Ren, a wspomnieć wypada też o rzece Wutach, wąwozami której prowadzi 118-kilometrowy szlak Schluchtensteig. 

Mając świadomość niezwykłego bogactwa tego regionu nie marnowaliśmy czasu. W pierwszy dzień zebraliśmy się dość wcześnie i ruszyliśmy zobaczyć Todtnauer Wasserfall - drugi co do wysokości wodospad w Niemczech. Po około 40 minutach jazdy wśród malowniczych wzgórz, lasów i jezior dotarliśmy na darmowy parking przy ciągnącej się serpentynami drodze nad miasteczkiem Todtnau. Spod parkingu prowadzi szlak turystyczny, oznakowany niewielkimi znakami w kształcie rombu. Po krótkim spacerze malowniczym zboczem z widokiem na leżącą poniżej dolinę docieramy do stóp kaskady. Todtnauer Wasserfall składa się łącznie z 5 kaskad, z których najwyższa ma wysokość 60 metrów, a całkowita wysokość wodospadu to 97 metrów! Nie ma co, wodospad zrobił na nas piorunujące wrażenie. U stóp wodospadu turyści mogą przysiąść w drewnianej altance, czy wygrzać się na outdoorowych leżakach. Po krótkim odpoczynku i sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej za szlakiem, który poprowadził nas w górę wodospadu. Czeka tam znacznie mniejsza, ale równie malownicza kaskada, a ze szczytu wodospadu rozpościera się zapierający dech w piersiach widok. Zresztą - sami zobaczcie...



Drugiego dnia postanowiliśmy zdobyć najwyższy szczyt Schwarzwaldu - Feldberg. Dzięki swojemu odkrytemu szczytowi stanowi on znakomity punkt widokowy, którego walory są dodatkowo wzmocnione przez znajdującą się na szczycie wieżę. Przy dobrej widoczności można stąd podziwiać piękną panoramę Alp, sięgającą aż po Matterhorn! Niestety, upalne lato nie sprzyja dalekim obserwacjom - nie było to nam dane. Zdobycie Feldbergu nie stanowi specjalnego wyzwania. Szczyt ma wysokość 1493 m n.p.m. natomiast samochodem dojeżdża się do położonego na wysokości 1277 m n.p.m. miasteczka o tej samej nazwie. Możliwości dostania się na szczyt jest kilka - prowadzą tam szlaki turystyczne (piesze i rowerowe), a dla leniwych kursuje kolejka gondolowa. My wybraliśmy oczywiście wędrówkę jednym ze szlaków. Zaraz na początku wędrówki minęliśmy Haus der Natur, czyli tamtejsze muzeum przyrodnicze, a nieco dalej - zagrodę lam :-) Te sympatyczne zwierzaki wzbudziły ogromne zainteresowanie naszych dzieci i stanowiły miłą niespodziankę. Po godzinie marszu szeroką ścieżką dotarliśmy na szczyt. Trasa jak już mówiliśmy nie jest wymagająca - maszerowało tamtędy wiele starszych osób, natomiast dla osób na wózkach możliwe jest wejście na szczyt nieco dłuższą, asfaltową drogą. 



Szczyt Feldbergu oznaczony jest wysokim kamiennym kopcem (pomnik Bismarcka), pod którym zarządziliśmy piknik. Pałaszując przygotowane wcześniej kanapki podziwialiśmy panoramę okolicznych gór. Naszą uwagę przykuło szczególnie niewielkie (chyba :-)) jeziorko ze stojącym nieopodal schroniskiem. Odpowiednik naszego Morskiego Oka nosi nazwę Feldsee i bardzo nas kusiło, żeby tam powędrować. Wcześniej jednak wspięliśmy się na Felbergsturm - 45-metrową wieżę widokową, która oprócz jeszcze piękniejszej panoramy oferuje zwiedzanie nietypowego muzeum - muzeum szynki szwarcwaldzkiej. Zdecydowaliśmy też zrobić dzieciom niespodziankę i kupiliśmy bilet łączony - na wieżę i zjazd kolejką gondolową. Cóż, może jeszcze kiedyś uda się wrócić na gęstą sieć szlaków wokół Feldbergu :-)



Z Feldbergu pojechaliśmy nad jezioro Titisee. Jeśli interesujecie się skokami narciarskimi, to napewno kojarzycie nazwę Titisee-Neustadt - co roku odbywają się tu zawody Pucharu Świata. Bardziej niż skocznia turystów przyciąga tu jednak malownicze jezioro i położone nad nim uzdrowisko będące stolicą zegarów z kukułką. Na spacer po Titisee dołączył do nas wujek Karol z ciocią Nee - a dodatkową atrakcją (prócz podziwiania interesującej architektury uzdrowiskowego miasteczka i licznych, ręcznie zdobionych zegarów) była dla nas przejażdżka (rejs? prze...pływka?) motorówką po jeziorze. Każde z dzieci miało swoje 5 minut za sterem, wujek czuwał nad bezpieczeństwem i dzięki Bogu, cali i nieutopieni po godzinie wróciliśmy na brzeg.



Pisząc o Titisee musimy wspomnieć o jeszcze jednej atrakcji, na którą wybraliśmy się innego dnia. Aquapark! Badeparadies Schwarzwald jest uważany za najlepszy park wodny w całym Schwarzwaldzie. Kilka połączonych ze sobą budynków z basenami uzupełnianych przez baseny na świeżym powietrzu tworzy spory kompleks, który zaspokaja potrzeby szukających wodnych atrakcji, relaksu wśród palm z drinkiem w ręku czy wygrzewania się w saunach. Strefa wodnych atrakcji jest niezwykle bogata i ciągle rozbudowywana. Oprócz standardowych zjeżdżalni jest tam też kilka zjeżdżalni pontonowych - mega frajda! Gdybyście byli w okolicy, to serdecznie polecamy - naprawdę warto.

Przez najpiękniejsze miejsca Schwarzwaldu prowadzą liczne szlaki turystyczne, w tym kilka długodystansowych. Jednym z nich jest liczący 119 km Schluchtensteig, prowadzący wąwozami i wzdłuż rzek Wutach, Haslach i Wehra nad jezioro Schluchsee oraz do kilku ciekawych miejscowości takich jak Lenzkirch czy St. Blasien (słynącego z pięknej bazyliki świętego Blasiusa oraz fantastycznych lodów). Całego szlaku oczywiście nie przeszliśmy, natomiast udało nam się przewędrować jego mały fragment - ścieżkę prowadzącą przez Lotenbachklamm do ujścia strumienia Lotenbach do rzeki Wutach. Szlak krótki, acz bardzo ciekawy - po drodze mija się kilka mniejszych i większych wodospadów, miejscami trzeba się trochę powspinać po kamieniach, a wszystko przy kojącym szumie wartko płynącego strumienia.






Schwarzwald Schwarzwaldem, ale będąc tak blisko granicy ze Szwajcarią nie oparliśmy się pokusie wyskoczenia na krótką wycieczkę do tego kraju. Naszym celem było miasto Schaffhausen (po polsku Szafuza) i znajdujące się tam wodospady na Renie - Rheinfall. Jest to taka europejska Niagara - największy pod względem ilości przepływającej wody wodospad w Europie. Ren płynie w tym miejscu wartko spadając łącznie o 23 m i tworząc ogromne rozlewisko. Pośrodku wodospadu sterczą wapienne skały, na szczycie których znajduje się platforma widokowa - dostępna dla turystów, którzy wykupią rejs statkiem - innej drogi nie ma :-) Nad całym wodospadem góruje malowniczy zamek Laufen, z którego rozpościera się piękna panorama wodospadu i okolicy - z przykuwającą uwagę linią kolejową. Ogrom wodospadu robi wielkie wrażenie, tak samo jak niesamowity turkusowy kolor wody. Sama Szafuza ma też do zaoferowania turystom urokliwy rynek, natomiast my trafiliśmy tam w niezwykle upalny dzień i musieliśmy zrezygnować z dłuższego zwiedzania... Po powrocie z naszej wyprawy okazało się, że ten kilkugodzinny wypad był dość kosztowny (zapomnieliśmy wyłączyć transmisję danych w telefonach i działająca w tle synchronizacja poskutkowała rachunkiem na prawie 100 złotych...).




Ostatnim punktem naszego zwiedzania Szwarcwaldu była wycieczka do Freiburga, gdzie postanowiliśmy udać się pociągiem - korzystając z oferowanych w weekendy przez Deutche Bahn biletów rodzinnych. Do pociągu wsiedliśmy na położonym na wysokości 950 m n.p.m. dworcu w Schluchsee, nad pięknym jeziorem o tej samej nazwie. Pociąg był bardzo wygodny, a podróż była dla dzieci wielką frajdą. Trasa z Schluchsee do Freiburga jest też bardzo widokowa, prowadzi w końcu przez najpiękniejsze tereny regionu. Sam Freiburg okazał się być bardzo urokliwym miastem, z piękną starówką i licznymi zabytkami takimi jak imponująca średniowieczna brama czy stojąca na rynku katedra. Z racji soboty wokół katedry odbywał się targ z warzywami, owocami, regionalnymi przysmakami czy winami i serami zza leżącej nieopodal francuskiej granicy. Tym jednak, co wyróżnia Freiburg z wszystkich miast na naszej trasie i czym to miasto zapisało się w naszej pamięci jest jednak system miejskich rynsztoków, którymi cały czas płynie woda i po których dzieci puszczają drewniane łódeczki. Bardzo specyficzna atrakcja - nie spotkaliśmy się z takim pomysłem nigdzie indziej, a dla dzieci stanowiło to świetne zajęcie. Wracając na dworzec kolejowy trafiliśmy też na jakiś lokalny pchli targ, tzw. flow market, gdzie każdy mógł przynieść jakieś niepotrzebne rzeczy i wymienić się z innymi lub sprzedać. 




Chcąc nie chcąc, czas naszego pobytu w Schwarzwaldzie dobiegł końca i przyszło się pożegnać z wujkiem Karolem. Mimo tygodnia spędzonego w tym regionie udało się nam zobaczyć zaledwie ułamek z tego co Schwarzwald ma do zaoferowania (a jak widzicie - raczej nie próżnowaliśmy :-) ). Z pewnością jest to świetne miejsce do uprawiania różnych form turystyki i aktywnego wypoczynku. Gdybyście się chcieli tam wybrać, warto zajrzeć na stronę internetową lokalnej organizacji turystycznej - oprócz niezłego opisu atrakcji i szlaków można tam zamówić rozmaite broszury i mapki pomocne przy planowaniu wyjazdu - i to zupełnie za darmo.

A na sam koniec, zapraszamy Was jeszcze do krótkiej relacji Kacpra z tygodnia w Czarnym Lesie.

- Kacper, co pamiętasz z naszego tygodnia w Szwarcwaldzie?
- Titisee! Pływaliśmy motorówką, mogłem nawet posterować trochę. Byliśmy jeszcze na wodospadzie, takim który miał sto metrów do góry. Todasnau? Przechodziliśmy nawet nad nim! Zdobyliśmy też górę - Feldberg, tysiąc czterysta dziewięćdziesiąt trzy metry nad poziomem morza. Byliśmy jeszcze, hmm... graliśmy z wujkiem w piłkę na stadionie i byliśmy jeszcze w ogrodach, w których było dużo wody i drzew. Była tam też taka wielka kamienna kula, którą można było kręcić. Wujek wziął nas też na pyszne lody (moje miały kształt pszczoły, a Antek tak się do nich uśmiechał, że aż mu usta wyszły po uszy). Na stadionie zrobiliśmy też wyścigi na bieżni i każdy z nas wygrał, bo byliśmy w oddzielnych kategoriach wiekowych. Aha! Byliśmy jeszcze nad największym wodospadem w Europie. Wodospad leży w Szwajcarii, a wracając stamtąd bawiliśmy się też na placu zabaw z ogromną zjeżdżalnią na którą trzeba się było wspiąc - co było strasznie trudne. W środku wodospadu były takie dwie wielkie skały, na których byli ludzie - mimo, że nie można tam było dojść z lądu, tylko trzeba było płynąć statkiem i ja się dziwię, bo przecież jak statek podpływa pod wodospad, to woda go powinna wciągnąć w dół, zatopić. 

Wielka Wyprawa 2017

Ten wpis jest kolejną opowieścią z cyklu "Wielka Wyprawa", opowiadającego o naszej 25-dniowej podróży po Europie z trójką małych dzieci, którą zrealizowaliśmy w czerwcu i lipcu 2017 roku. 
W kolejnych artykułach opowiadamy Wam o naszych przeżyciach, pokazujemy piękne miejsca które odwiedziliśmy i dzielimy się anegdotami o niesamowitej ludzkiej życzliwości, której w trakcie podróży doświadczyliśmy - zarówno od zupełnie przypadkowych ludzi spotkanych po drodze, jak i przede wszystkim od Couchsurferów, dzięki którym ta podróż stała się możliwa (i dzięki którym przez 25 dni mieliśmy dach nad głową).

A oto wszystkie wpisy z cyklu Wielka Wyprawa:

1. Dzień 1 i 2: Szukając krasnoludków we Wrocławiu
2. Dzień 3: Szczeliniec Wielki
3. Dzień 4: Opowieści ze Skalnego Miasta w Adrspachu oraz wałbrzyskie Palmiarnia i Książ
4. Dzień 5: Zoo w Pradze
5. Dzień 6 i 7: Praga z trójką dzieci
6. Dzień 8: Między Pragą, a Schwarzwaldem - część 1. Karlstejn, Walhalla i steki ze strusia
7. Dzień 9 i 10: Między Pragą, a Schwarzwaldem - część 2. Niemieckie przysmaki, miasto-wyspa Lindau nad jeziorem Bodeńskim i Góra Małp
8. Dni 11-16: Tydzień w Schwarzwaldzie i okolicach
9. Dzień 17: Bajkowy Neuschwanstein i wędrówka po Tegelbergu
10. Dzień 18 i 19: Najpiękniejsze miejsca w Austrii: Salzburg i Halstatt

Jeśli podobają się Wam nasze artykuły, zapraszamy do komentowania i udostępnienia ich swoim znajomym - może w ten sposób zainspirujemy kogoś do mniejszych lub większych podróży, które są możliwe również z małymi dziećmi :-)

Komentarze

  1. Piękny wpis . Szacun 💪

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że bardzo fajne miejsca, ciekawe klimaty i jest co zwiedzać oraz na co patrzeć. Ja decydując się na różnego rodzaju wyjazdy, patrzę na jakieś dodatkowe atrakcje, z których każdy mógłby sobie korzystać. Teraz widziałem, że w okolice, które jadę będzie możliwość pływania deskami SUP. Nie korzystałem jeszcze z takiej aktywności, ale chętnie sprawdzę co i jak. Na stronie https://gosup.pl/właśnie sprawdzam, czy potrzebne będą mi jakieś akcesoria i gadżety.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz