Tatrzańska jesień - Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami

Większość naszych rodzinnych wycieczek jest planowana i proponowana przez tatę i odbywa się w weekendy. Gdy więc w samym środku pięknej, październikowej jesieni mama wyszła z inicjatywą wędrówki nad Morskie Oko w dzień powszedni - tato nie zastanawiał się długo, tylko spontanicznie zaplanował dzień wolny i dwa dni później ruszyliśmy w Tatry!



Z Krakowa wyjechaliśmy dość wcześnie, bo już przed szóstą. Wkoło było jeszcze kompletnie ciemno, a słońce po raz pierwszy zobaczyliśmy nad Gorcami. Zresztą nie na długo - całe Podhale przykryte było bardzo gęstą mgłą i wydawało się nam, że taki będzie cały dzień. Całe szczęście, gdy dotarliśmy w okolice Bukowiny Tatrzańskiej naszym oczom ukazały się piękne tatrzańskie szczyty i już wiedzieliśmy, że to będzie dobry dzień.



Na parkingu w Palenicy Białczańskiej zaparkowaliśmy przed 8 i byliśmy jednymi z pierwszych tego dnia turystów, zdecydowana większość parkingu była jeszcze pusta. Zaskoczyło nas ziiiimno - z ust wydobywały się kłęby pary, a termometr w samochodzie wskazywał zaledwie kilka stopni powyżej zera. Całe szczęście, zaledwie godzinę później - gdy szliśmy już do Morskiego Oka - słońce wyszło zza gór i zrobiło się znacznie cieplej i przyjemniej. Ola i Anielka tym razem rozsiadły się wygodnie w przyczepce, a Antek z Kacprem na zmianę jechali hulajnogą i wędrowali. Droga do Morskiego Oka była zadziwiająco pusta, a szlak dużo piękniejszy niż przy zwyczajnych tu tłumach turystów...




Do schroniska nad największym tatrzańskim jeziorem dotarliśmy po niecałych 2 godzinach i postanowiliśmy sobie urządzić tam krótki odpoczynek i drugie śniadanie. Dzięki uprzejmości obsługi schroniska zostawiliśmy przyczepkę i hulajnogę w bezpiecznym miejscu, za ogrodzeniem i ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy obejść Morskie Oko dookoła i jeśli siły pozwolą - dojść nad Czarny Staw pod Rysami.



Szlak wokół Morskiego Oka jest dużo przyjemniejszy niż asfaltowa droga prowadząca do schroniska. Na tym odcinku wszyscy oprócz Anielki (siedzącej grzecznie w nosidle) wędrowaliśmy o własnych nogach. Kacper z Antkiem w pewnym momencie dość mocno odstawili mamę, tatę i Olę, tak że mijający nas z przeciwnej strony turyści upewniali się czy to nasi chłopcy idą tam z przodu :-) Wyłożony dużymi kamieniami szlak prowadził nas raz bliżej, raz dalej turkusowej tafli jeziora, a po drodze podziwialiśmy ostre granie Rysów i Mięguszowieckich Szczytów,  imponujący podwójny wodospad (Dwoistą Siklawę) i białe piarżyska.



Gdy byliśmy dokładnie po drugiej stronie jeziora od schroniska postanowiliśmy zrobić rodzinne zdjęcie :-) 



Jako, że siły i humory nam dopisywały, ruszyliśmy szlakiem w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami. Ten odcinek szlaku jest krótki, ale dość stromy - na dystansie 600 m mamy do pokonania aż 190 m różnicy wysokości! Jednak widoki w trakcie podejścia, jak i nad samym Czarnym Stawem w pełni wynagradzają konieczny wysiłek. Zobaczcie zresztą sami!




Z całą pewnością możemy stwierdzić, że Czarny Staw pod Rysami i widok z góry na Morskie Oko to jedno z najpiękniejszych tatrzańskich miejsc jakie do tej pory odwiedziliśmy. Fotogeniczności dodaje mu też spory, drewniany krzyż który stoi dumnie na jednej ze skał nad jeziorem.





Powrót do schroniska nad Morskim Okiem zajął nam kolejne 40-50 minut i czekało nas tam spore zaskoczenie - naprawdę spoooro turystów. Wokół tych spożywających kanapki, ciasta czy obiad na ławeczkach przed schroniskiem kręciły się łakome orzechówki - ptaki wielkości sójki, które tylko czekały na chwilę nieuwagi lub pozostawione okruszki. Jednak zdecydowanie większą sensację stanowił jeleń, który nad samym jeziorem chodził wśród ludzi i czekał na "przysmaki" pozostawiane przez turystów. Ludzie pozowali z jeleniem do selfie i zupełnie ignorowali fakt, że jest to dzikie zwierzę, które może zachować się zupełnie irracjonalnie... 




Droga powrotna spod schroniska na parking wyglądała już zupełnie inaczej niż poranna wędrówka do góry. Szliśmy wśród sporej rzeszy turystów, co raz mijały nas konne furmanki. Kacper z Antkiem korzystając z hulajnogi mieli tym razem "z górki" i musieli co chwilę czekać na rodziców z przyczepką. Dotarliśmy do samochodu szczęśliwi z udanej wędrówki i w drodze powrotnej długo jeszcze odwracaliśmy głowy spoglądając na piękną panoramę Tatr. A na przyszłość mamy jeden wniosek - nad Morskie Oko warto wybrać się po sezonie i nigdy nie w weekend!




Garść informacji

Data: 18 października 2019 r.
Forma: turystyka piesza
Dystans: 19.1 km
Trasa: Palenica Białczańska - Morskie Oko (schronisko) - Czarny Staw pod Rysami - Morskie Oko (schronisko) - Palenica Białczańska



Komentarze