14 czerwca, środa. 5-ty dzień wyprawy.
Wpadające przez okno promienie słońca budzą nas w wałbrzyskim mieszkaniu pani Eli. Wstajemy niespiesznie, nieco później niż planowaliśmy. Dzieci zmęczone intensywnością poprzednich dni nie budzą się tak wcześnie jak zwykle, a my też nie zrywamy się skoro świt po długich nocnych rozmowach przy nalewce z naszą Gospodynią. Zjadamy śniadanie i sprawnie zwijamy maty samopompujące i śpiwory. Z każdym kolejnym dniem idzie nam to coraz sprawniej - nawet dzieci dochodzą do wprawy. Po raz kolejny pakujemy do samochodu wszystkie nasze rzeczy i robimy zakupy spożywcze. Po 9-tej żegnamy Wałbrzych i ruszamy w kierunku czeskiej granicy.
Kierujemy się do Pragi, która od samego początku była pewnym punktem naszej podróży. Nie decydujemy się na zakup winiety, więc musimy uważać żeby nie wjechać na płatne odcinki autostrad. Nawigacja Google prowadzi nas drogami krajowymi - miejscami wzdłuż autostrady, ale też przez urokliwe miasteczka, pola pełne maków i lasy. Mijamy znany z historii o Rumcajsie Jicyn, za którym zbaczamy na lokalne drogi chcąc zatrzymać się w labiryntarium w Loucen. Mimo nawigacji kilka razy udaje nam się skręcić nie tam gdzie trzeba i musimy zawracać. Ostatecznie odpuszczamy labiryntarium, biorąc pod uwagę że minęło już południe, a mamy ambitny plan na pierwszy dzień w stolicy Czech.
Około 13:30 docieramy do praskiej Troi, gdzie w sąsiedztwie pięknego pałacu otoczonego parkiem i winnicami mieści się zoo, uznane w rankingu TripAdvisor'a za jedno z 5 najlepszych na świecie. Nie widzieliśmy pozostałych najlepszych zoo, ale musimy przyznać że zoo w Pradze jest ogromne i niezwykle ciekawe! Wyobraźcie sobie, że zajmuje powierzchnię 58 hektarów - czterokrotnie więcej niż zoo w Krakowie, a niemal dwukrotnie więcej niż zoo w Warszawie! O tym jak dużo jest do zobaczenia może też świadczyć fakt, że zwiedzamy je od 14 do 20, a i tak nie udaje nam się zobaczyć go w całości.
Bilet rodzinny (2 dorosłych + 2 dzieci w wieku 3-15 lat) kosztuje 600 koron czeskich. Oprócz biletu zaopatrujemy się też w mapę zoo, bez której znacznie trudniej byłoby się nam odnaleźć na tym ogromnym terenie.
Zaraz na początku oczarowuje nas pawilon z indonezyjską dżunglą, a dalej jest nie mniej ciekawie - pająki, węże, surykatki i inne małe stworzenia w obszarze "Afryka z bliska". Posilamy się kanapkami i hot-dogami i ruszamy na spotkanie z hipopotamami (można przez szklaną szybę obserwować jak sprawnie poruszają się w wodzie), zebrami czy lamami. Docieramy też na afrykańską sawannę, po której poruszają się liczne strusie, antylopy czy wielkie żyrafy - a my to wszystko oglądamy z platformy widokowej.
Z sawanny przemieszczamy się do pięknie zaaranżowanej Doliny Słoni, w której prezentowane są zarówno słonie indyjskie, jak i te z Afryki. Jest ich tam całe mnóstwo! Idąc dalej mijamy budynki i rzeźby nawiązujące do buddyjskich i hinduistycznych świątyń, obserwujemy wilki, renifery, łosie, jelenie, sowy czy gepardy i tygrysy. Ogromne wrażenie robi na nas pawilon z wielkimi kotami, w których można stanąć z tygrysem czy lwem oko w oko - będąc oddzielonym jedynie przez grubą szybę.
W pewnym momencie dochodzimy też na szczyt wzgórza, na którym stoi wieża widokowa. Całą gromadką wspinamy się na samą górę, skąd roztacza się fenomenalna panorama Pragi. O dziwo (pamiętając nasze perypetie z wieży we Wrocławiu), Kacper tym razem zapomina o lęku wysokości i razem z nami spokojnie podziwia rozległe widoki.
Z wieży schodzimy ścieżką po stromej skalistej skarpie, na której rezydują kozice górskie, koziorożce i tapiry, a także gniazdują sępy i orły. Nie możemy wyjść z podziwu dla koziorożców i kozic, które skaczą po skałach z niezwykłą wręcz lekkością i pewnością, bez najdrobniejszego zachwiania. Skarpa robi niesamowite wrażenie i jest z pewnością jednym z powodów, dla którego praskie Zoo jest tak dobrze oceniane - zwierzęta mają tam warunki bardzo zbliżone do naturalnych. Dodatkowo, spod skarpy na jej szczyt poprowadzona jest też kolejka krzesełkowa, z której korzysta Kasia z chłopcami. Wielka frajda i co za widoki!
Przyznacie sami, że nawet po objętości wpisu można stwierdzić, że Zoo w Pradze jest bardzo duże :-) A gdzie tu do opisania wszystkich ciekawych pawilonów i wybiegów! Nie wspomnieliśmy jeszcze przecież o mokradłach z ptactwem wodnym, pawilonami z wielkimi gadami, żółwiami olbrzymimi, gorylami, mini zoo, o jeziorkach zasiedlonych przez flamingi, wyspami pełnymi małp czy o wielkich klatkach z orłami, tukanami, sępami i papugami. Po drodze nie brakuje też atrakcji, takich jak place zabaw czy pomiar prędkości biegu z porównaniem do prędkości osiąganych przez różne zwierzęta. Wyszło nam, że Antek biega jak mysz, Kacper jak bażant, a Tata Krzysiek - lepiej się nie przyznawać :-) Na sam koniec dotarliśmy też do pingwinów i fok, które popisywały się swoimi umiejętnościami pływackimi.
Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, a my dalej spacerujemy po rozlicznych alejkach. W końcu jednak trzeba było się zbierać - musimy dotrzeć jeszcze do czekającej na nas rodziny Magdy i Tomka - Couchsurferów, u których mamy gościć przez najbliższe 3 dni. Tak jak wspomnieliśmy na początku wpisu - mimo 6 godzin zwiedzania nie udaje nam się przejść wszystkich alejek ani odwiedzić wszystkich pawilonów. Niemniej jednak nie mamy uczucia niedosytu - jesteśmy pod wielkim wrażeniem ogrodu zoologicznego i napewno chętnie tu wrócimy w przyszłości.
Dotarcie do naszych Couchsurferów zajmuje nam jeszcze chwilę, gdyż jak się okazuje - obwodnice Pragi poprowadzone są tunelami, w których nawigacja nie sprawuje się najlepiej, a wyjazdy są co kilka kilometrów. W końcu, po kilkukrotnym obraniu błędnych kierunków trafiamy pod właściwy adres. Nasi gospodarze czekają na nas z szerokim uśmiechem i ciepłą obiadokolacją. Przełamanie lodów zajmuje tylko chwilkę i nawet dzieci szybko znajdują wspólny język z córeczkami Magdy i Tomka, lecz wkrótce padają zmęczone po całym dniu pełnym wrażeń.
Mapa praskiego Zoo. Źródło |
Zaraz na początku oczarowuje nas pawilon z indonezyjską dżunglą, a dalej jest nie mniej ciekawie - pająki, węże, surykatki i inne małe stworzenia w obszarze "Afryka z bliska". Posilamy się kanapkami i hot-dogami i ruszamy na spotkanie z hipopotamami (można przez szklaną szybę obserwować jak sprawnie poruszają się w wodzie), zebrami czy lamami. Docieramy też na afrykańską sawannę, po której poruszają się liczne strusie, antylopy czy wielkie żyrafy - a my to wszystko oglądamy z platformy widokowej.
Z sawanny przemieszczamy się do pięknie zaaranżowanej Doliny Słoni, w której prezentowane są zarówno słonie indyjskie, jak i te z Afryki. Jest ich tam całe mnóstwo! Idąc dalej mijamy budynki i rzeźby nawiązujące do buddyjskich i hinduistycznych świątyń, obserwujemy wilki, renifery, łosie, jelenie, sowy czy gepardy i tygrysy. Ogromne wrażenie robi na nas pawilon z wielkimi kotami, w których można stanąć z tygrysem czy lwem oko w oko - będąc oddzielonym jedynie przez grubą szybę.
W pewnym momencie dochodzimy też na szczyt wzgórza, na którym stoi wieża widokowa. Całą gromadką wspinamy się na samą górę, skąd roztacza się fenomenalna panorama Pragi. O dziwo (pamiętając nasze perypetie z wieży we Wrocławiu), Kacper tym razem zapomina o lęku wysokości i razem z nami spokojnie podziwia rozległe widoki.
Przyznacie sami, że nawet po objętości wpisu można stwierdzić, że Zoo w Pradze jest bardzo duże :-) A gdzie tu do opisania wszystkich ciekawych pawilonów i wybiegów! Nie wspomnieliśmy jeszcze przecież o mokradłach z ptactwem wodnym, pawilonami z wielkimi gadami, żółwiami olbrzymimi, gorylami, mini zoo, o jeziorkach zasiedlonych przez flamingi, wyspami pełnymi małp czy o wielkich klatkach z orłami, tukanami, sępami i papugami. Po drodze nie brakuje też atrakcji, takich jak place zabaw czy pomiar prędkości biegu z porównaniem do prędkości osiąganych przez różne zwierzęta. Wyszło nam, że Antek biega jak mysz, Kacper jak bażant, a Tata Krzysiek - lepiej się nie przyznawać :-) Na sam koniec dotarliśmy też do pingwinów i fok, które popisywały się swoimi umiejętnościami pływackimi.
Dotarcie do naszych Couchsurferów zajmuje nam jeszcze chwilę, gdyż jak się okazuje - obwodnice Pragi poprowadzone są tunelami, w których nawigacja nie sprawuje się najlepiej, a wyjazdy są co kilka kilometrów. W końcu, po kilkukrotnym obraniu błędnych kierunków trafiamy pod właściwy adres. Nasi gospodarze czekają na nas z szerokim uśmiechem i ciepłą obiadokolacją. Przełamanie lodów zajmuje tylko chwilkę i nawet dzieci szybko znajdują wspólny język z córeczkami Magdy i Tomka, lecz wkrótce padają zmęczone po całym dniu pełnym wrażeń.
Wielka Wyprawa 2017
Ten wpis jest kolejną opowieścią z cyklu "Wielka Wyprawa", opowiadającego o naszej 25-dniowej podróży po Europie z trójką małych dzieci, którą zrealizowaliśmy w czerwcu i lipcu 2017 roku.
W kolejnych artykułach opowiadamy Wam o naszych przeżyciach, pokazujemy piękne miejsca które odwiedziliśmy i dzielimy się anegdotami o niesamowitej ludzkiej życzliwości, której w trakcie podróży doświadczyliśmy - zarówno od zupełnie przypadkowych ludzi spotkanych po drodze, jak i przede wszystkim od Couchsurferów, dzięki którym ta podróż stała się możliwa (i dzięki którym przez 25 dni mieliśmy dach nad głową).
A oto wszystkie wpisy z cyklu Wielka Wyprawa:
1. Dzień 1 i 2: Szukając krasnoludków we Wrocławiu
2. Dzień 3: Szczeliniec Wielki
3. Dzień 4: Opowieści ze Skalnego Miasta w Adrspachu oraz wałbrzyskie Palmiarnia i Książ
4. Dzień 5: Zoo w Pradze
5. Dzień 6 i 7: Praga z trójką dzieci
6. Dzień 8: Między Pragą, a Schwarzwaldem - część 1. Karlstejn, Walhalla i steki ze strusia
7. Dzień 9 i 10: Między Pragą, a Schwarzwaldem - część 2. Niemieckie przysmaki, miasto-wyspa Lindau nad jeziorem Bodeńskim i Góra Małp
8. Dni 11-16: Tydzień w Schwarzwaldzie i okolicach
9. Dzień 17: Bajkowy Neuschwanstein i wędrówka po Tegelbergu
10. Dzień 18 i 19: Najpiękniejsze miejsca w Austrii: Salzburg i Halstatt
Jeśli podobają się Wam nasze artykuły, zapraszamy do komentowania i udostępnienia ich swoim znajomym - może w ten sposób zainspirujemy kogoś do mniejszych lub większych podróży, które są możliwe również z małymi dziećmi :-)
Komentarze
Prześlij komentarz