Karpacz, Samotnia i zdobycie Śnieżki

Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie konkurs Turystyczna Rodzinka PTTK. To właśnie zdobyciu nagrody za nasz Dzienniczek Wypraw Rodzinnych z 2018 roku zawdzięczamy wyprawę w Karkonosze i cudowną wędrówkę po najpiękniejszych karkonoskich miejscach - kotłach Małego i Wielkiego Stawu, niesamowitych skałach: Pielgrzymach i Słoneczniku, zdobyciu charakterystycznego szczytu Śnieżki i noclegu w klimatycznym schronisku Samotnia. A wszystko to w trakcie trwającego końcem września jeleniego rykowiska...


Po pierwszym dniu naszego wyjazdu w Sudety i cudownej wędrówce po Rudawach Janowickich obudziliśmy się w doskonałych nastrojach w agroturystyce Sielana w Kostrzycy - niespełna 20 km od Karpacza. Rzut oka za okno i już wiedzieliśmy, że to będzie cudowna niedziela - piękne słoneczko, bezchmurne niebo i panorama Karkonoszy jak na dłoni...



Plan na ten dzień nie był bardzo napięty - najpierw msza święta w kościele w centrum Karpacza, a następnie czas dla dzieci w Parku Bajek. Dopiero po południu parkujemy nieopodal świątyni Wang i solidnie objuczeni ruszamy na szlak w kierunku schroniska Samotnia. To tam spędzimy dwie najbliższe noce - to nasza nagroda za ubiegłoroczną edycję konkursu Turystyczna Rodzinka PTTK!




Okolice kościoła Wang i szlak w kierunku Samotni są dość zatłoczone - sporo tu polskich i zagranicznych turystów, spacerujących rodzin z mniejszymi i większymi dziećmi i niemieckich emerytów. Nasza gromadka wzbudza niemałe zainteresowanie - jesteśmy pokazywani palcami i niezbyt dyskretnie komentowani, co wprawia nas w lekkie zakłopotanie :-) Nie przejmujemy się tym i dziarsko maszerujemy szerokim, brukowanym szlakiem. 



Zatrzymujemy się na krótki postój i piknik na wielkiej polanie. Gdy po posileniu się jabłkami i orzechami ruszamy dalej, Anielka stanowczo protestuje przeciwko włożeniu jej z powrotem do nosidła i chce wędrować na własnych (małych) nóżkach. Słońce jest jeszcze wysoko, a do schroniska niedaleko - rodzice zgadzają się na to i od tej pory idziemy powolutku, w tempie wyznaczanym przez najmłodszą piechurkę. 



Po drodze rozkoszujemy się pięknym słońcem, a bystre oczy Oli dostrzegają w pewnym miejscu ledwo widoczny szczyt Śnieżki - nasz cel na kolejny dzień :-)




Do schroniska Samotnia, położonego w kotle polodowcowym, nad Małym Stawem docieramy, gdy słońce zajdzie już za góry i niemal cały kocioł schowa się w cieniu. Wraz z cieniem znacznie spadła temperatura, więc cieszymy się ciepłym wnętrzem schroniska i pyszną kolacją, którą wkrótce po przybyciu serwują nam gościnni gospodarze.





Kolejnego dnia rano pałaszujemy śniadanie i grubo ubrani ruszamy na szlak. Jest przeraźliwie zimno - zaledwie kilka stopni, a do tego hula wiatr. Dzień jest jednak słoneczny - niebo niemal bez chmur. Mały Staw w porannym słońcu wygląda dużo piękniej niż poprzedniego wieczoru, a z drugiego brzegu dobiegają nas porykiwania jeleni. 




Głównym celem naszej wędrówki jest dziś Śnieżka - najwyższy szczyt Karkonoszy, a przy okazji najwyższy szczyt całych Czech! Nie obieramy jednak najkrótszej trasy - postanawiamy zrobić pętlę i zdobycie szczytu zostawić sobie na deser po zobaczeniu słynnych karkonoskich skał - Pielgrzymów i Słonecznika. Początek trasy jest już nam znany z poprzedniego dnia - spod schroniska schodzimy do Polany w Karkonoszach i tam skręcamy na żółty szlak, który prowadzi początkowo drewnianym pomostem po granicy podmokłej łąki i lasu. Za nami na horyzoncie rysuje się szczyt Śnieżki, a przed nami na łące pierwsza interesująca skała - Koci Zamek. 

Po niespełna pół godzinie od polany docieramy do słynnych Pielgrzymów i decydujemy się tam na dłuższy postój. Ostrożnie próbujemy się wspinać na piękne granitowe bloki skalne i podziwiamy ich niezwykłą rzeźbę. 




W tak pięknych okolicznościach przyrody można by spędzić nawet cały dzień, my jednak ruszamy dalej. Szlak wyprowadza nas przez las i kosodrzewinę do góry, w kierunku kolejnej charakterystycznej skały - Słonecznika. Po drodze za nami otwierają się piękne widoki i co kilka kroków odwracamy się, by nie przegapić żadnej zmiany w krajobrazie (i cyknąć kolejne zdjęcie). Z radością rozpoznajemy minięte tyle co Pielgrzymy, odwiedzone 2 dni wcześniej Rudawy Janowickie, a z pomocą mapy stwierdzamy, że widoczne jeziorko to zbiornik Sosnówka. Pod Słonecznikiem rozkoszujemy się dalekimi widokami na całe pasmo Karkonoszy i odpoczywamy - chwilę na wielkim głazie, a chwilę na tajemniczej kamiennej ławce z tablicą poświęconą Goethe'mu.




Dalsza część trasy prowadzi nas czerwonym Głównym Szlakiem Sudeckim, po odkrytym grzbiecie Karkonoszy - stąd cały czas towarzyszą nam piękne widoki i wrześniowe słońce. Temperatura znacznie wzrosła od rana i wędruje się bardzo przyjemnie. Spostrzegawcze dzieciaki wypatrują na szlaku martwą myszkę i przykrywając kamieniami urządzają jej szybki pogrzeb.


Idąc nad krawędzią Kotłów Wielkiego i Małego Stawu zachwycamy się rozmiarem polodowcowych jezior i intensywnym kolorem wody. Komponują się one fantastycznie z resztą krajobrazu i aż ciężko oderwać od nich wzrok. Dzieci z radością rozpoznają nasze schronisko i dziwią się tylko, że stąd wygląda na niewiele większe od pudełka zapałek :-) Cały czas przed oczami mamy też szczyt Śnieżki z charakterystycznymi budynkami i ruszamy ku niemu przyciągani jak przez magnes.




Wędrówka na tym odcinku jest bardzo łatwa, a szeroki, brukowany kamieniami szlak nie sprawia żadnych trudności. Grzbiet, po którym wędrujemy jest tak płaski, że aż ciężko uwierzyć że to góry. Spłowiałe trawy wokół szlaku przywodzą na myśl jesienne Bieszczady - tam tak wygodnych szlaków nie uświadczy :-) 




Momentami ta wygoda wręcz przeszkadza - nasi mali piechurzy zdecydowanie wolą, gdy na szlaku muszą pokonywać jakieś przeszkody, wystające korzenie drzew czy skały. Tu pewne fragmenty szlaku są tak równo wybrukowane granitową kostką, że możnaby wręcz pomyśleć, że jest się na rynku jakiegoś miasta - a nie na wysokości 1400 m! Motywowani pragnieniem zdobycia Śnieżki docieramy jednak do żółtego budynku schroniska Dom Śląski - tam posilamy się i ruszamy trudniejszym (a więc ciekawszym) szlakiem na szczyt. 



Po drodze dzieci celowo idą po kamieniach tuż obok ścieżki. Korzystamy z kilku punktów widokowych po drodze na szczyt i podziwiamy rzeźbę kotła polodowcowego po czeskiej stronie granicy. Nie spieszymy się za bardzo - robimy kilka zdjęć, a Antek z Kacprem próbują swoich umiejętności wspinaczkowych. 





W końcu docieramy na szczyt - 1602 m n.p.m. Mamy to! Najwyższy szczyt Karkonoszy i przy okazji całych Czech zdobyty :-) Tata wspomina mimochodem, że to pierwszy zdobyty przez nas szczyt, zaliczający się do Korony Gór Europy i wspólnie postanawiamy spróbować w najbliższych kilkunastu latach zdobyć całą Koronę :-) Nasz mały sukces świętujemy pysznymi bułkami, herbatą z termosu i gorzką czekoladą, a następnie z zainteresowaniem oglądamy charakterystyczny budynek przypominający latające spodki kosmitów i stojący na samym szczycie drewniany kościół świętego Wawrzyńca.






Ze szczytu schodzimy w dół tym samym, ciekawszym szlakiem (inną opcją byłby szlak niebieski - czyli szeroka i równo brukowana droga, którą pod budynek-UFO podjeżdżają nawet samochody). Schodząc zatrzymujemy się na chwilkę przy krzyżu upamiętniającym dwóch czeskich ratowników górskich, którzy zginęli w trakcie akcji ratunkowej na Śnieżce w 1975 roku.



Spod schroniska Dom Śląski podążamy za czarnymi znakami, które prowadzą nas w kierunku Kopy. Robimy kolejne rodzinne zdjęcie ze Śnieżką w tle, mijamy górną stację wyciągu narciarskiego i kontynuujemy wędrówkę szerokim, równym chodnikiem. Po drodze do Białego Jaru (w którym w 1968 roku lawina zabiła 19 osób) chcąc uprzyjemnić wędrówkę tata zaczyna śpiewać piosenkę "We wtorek w schronisku", znaną mu z harcerskich lat. Tekst piosenki jak ulał pasuje do naszej wędrówki - jest poniedziałek po sezonie, wędrujemy do schroniska, góry są umoszczone złotym kobiercem liści i spłowiałych traw. Piosenkę podłapuje mama, a dzieciom przypada do gustu rytmiczne klaskanie na początku refrenu i domagają się kolejnych powtórzeń. I tak przypada nam do gustu ta piosenka, że zostaje już z nami na stałe i nawet po kilku miesiącach słyszymy, że dzieci nucą ją sobie pod nosem.





Ostatni krótki postój zarządzamy pod schroniskiem Strzecha Akademicka. Przy drzwiach schroniska na sznurku zawieszony jest niewielki kamień, a obok osobliwa instrukcja interpretacji wskazań tej karkonoskiej stacji pogodowej :-)




Dojadamy owoce, przybijamy pieczątkę do książeczki GOT i ruszamy na czekającą nas obiadokolację w Samotni. Ale wcześniej czeka nas jeszcze jedna niespodzianka - pod Strzechą Akademicką, tuż obok szlaku pasie się kilka dorodnych łani jelenia. Cóż za miłe spotkanie! Przez cały dzień towarzyszyły nam porykiwania i postękiwania jeleni, ale nie spodziewaliśmy się, że spotkamy je z tak bliska :-)





Do Samotni docieramy równo z zapadającym zmrokiem. Znów czeka na nas pyszna, gorąca i niezwykle obfita obiadokolacja. Zajadając ją z entuzjazmem wspominamy dzisiejszą wędrówkę i przypominamy sobie wszystkie piękne miejsca które widzieliśmy. Przepełnia nas wdzięczność za kolejną tak wspaniałą nagrodę od PTTK i postanawiamy w tym roku znów włożyć mnóstwo wysiłku w przygotowanie dzienniczka. Choć najcenniejsze w tym wszystkim i tak jest to wspólne, rodzinne wędrowanie, obcowanie z piękną przyrodą naszego kraju i wspomnienia, które pozostaną na zawsze...


Tak Kacper wspomina nasze karkonoskie wędrówki


Garść informacji

Data: 22 -24 września 2019 r.
Forma: turystyka piesza
Dystans: 4.5 km Wang->Samotnia, 14.8 km pętla z Samotni przez Pielgrzymy na Śnieżkę i do Samotni
Trasa: kościół Wang w Karpaczu - schronisko Samotnia - Polana w Karkonoszach - Pielgrzymy - Słonecznik - Głównym Szlakiem Sudeckim nad Kotły Wielkiego i Małego Stawu - schronisko Dom Śląski - Śnieżka - schronisko Dom Śląski - Kopa - Biały Jar - schronisko Strzecha Akademicka - schronisko Samotnia



Komentarze

  1. Chętnie się wybiorę, ale jeszcze nie wiem, jakie noclegi w Karpaczu wybiorę. Może akurat pensjonat http://www.lesnydwor.karpacz.pl/ będzie dla mnie odpowiednim wyborem, jeśli chodzi o wakacje całą rodziną. Szukam miejsca, które jak najbardziej będzie interesujące i które bardzo mi się spodoba. Fajnie, gdyby były też atrakcje dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz