Sine Wiry

W tegoroczne wakacje postanowiliśmy spędzić wreszcie trochę więcej czasu w Bieszczadach. Pięciodniowy wyjazd rozpoczęliśmy od wędrówki w rezerwacie "Sine Wiry". 





Wyjazd w Bieszczady idealnie wpasował się w nasze rodzinne wydarzenia, gdyż dzięki weselu wujka Grześka nie musieliśmy jechać w Bieszczady aż z Krakowa, lecz mieliśmy już znacznie bliżej. W poniedziałkowy ranek wstaliśmy nie spiesząc się zbytnio, sprawdziliśmy po raz ostatni nasze bagaże i ruszyliśmy samochodem na wschód.

Wybraliśmy naszą ulubioną drogę w Bieszczady, prowadzącą przez Duklę, Jaśliska, Komańczę i Cisną. Kawałek za Wolą Michową zatrzymaliśmy się już tradycyjnie przy drewnianej wieży widokowej "Szczerbanówka".



Po półtoragodzinnej jeździe dotarliśmy do miejscowości Buk od strony Cisnej i zatrzymaliśmy się na parkingu przy przydrożnym barze, tuż przy wejściu na drogę prowadzącą do rezerwatu. Jak się poźniej okazało - kawałek dalej, po lewej stronie drogi znajduje się obszerny, darmowy parking - tak więc, jeśli to czytacie i będziecie wybierać się do rezerwatu "Sine Wiry" - nie popełnijcie naszego błędu :-D




Dzień był dość parny, słońce grzało mocno mimo warstwy chmur. Szeroka, szutrowa droga prowadziła raz w górę, raz w dół - dzieci miały sporą frajdę goniąc za rozlicznymi motylami, a my pchając wózek z Anielką ledwo nadążaliśmy. Po nieco ponad godzinie dotarliśmy do najbardziej spektakularnego miejsca - imponujących progów skalnych na Wetlince. Kasia z Anielką zostały na punkcie widokowym na drodze, a ja - Krzysiek ze starszą trójką zeszliśmy do rzeki. Rozpryskująca się woda wspaniale chłodziła w ten upalny dzień, a szum wody i rozmiar kamiennych progów robił na nas ogromne wrażenie. 





 Po 15-minutowym pluskaniu ruszyliśmy dalej i po 1.5 kilometra dotarliśmy na szczyt wzniesienia, skąd wgłąb lasu prowadziła ścieżka widokowa "Sine Wiry II". Zaciekawieni tablicą informacyjną zapowiadającą spotkanie z Łosiem - ruszyliśmy za wytyczonymi znakami. Ścieżka poprowadziła nas prosto nad Wetlinkę, do jej uroczego zakrętu, nad którym brzeg wznosi się dość stromą, skalistą ścianą. Zapowiadany na tablicy informacyjnej Łoś to charakterystycznie powykrzywiane drzewo, które podobno do złudzenia przypomina łosia. Podobno, gdyż nie udało nam się takiegoż drzewa wypatrzyć - być może ze względu na pomruki nadciągającej burzy, które zdopingowały nas do przyspieszenia kroku.






Spacer ścieżką widokową zajął nam jakieś 40 minut, a ścieżka wyprowadziła nas z powrotem do szutrowej drogi, przy której czekała Mama Kasia z Anielką. Zbliżająca się burza i pierwsze krople deszczu sprawiły, że zrezygnowaliśmy z planu dotarcia do nieistniejącej już wsi Zawój i zawróciliśmy w kierunku parkingu. Całe szczęście burza ograniczyła się jedynie do groźnych pomruków i przeszła bokiem, a lekki kapuśniaczek stanowił przyjemną ochłodę w upalny dzień. Koniec końców, po 4 godzinach wędrówki dotarliśmy z powrotem do samochodu. Nieco zmęczeni, ale oczarowani rezerwatem "Sine Wiry" i bardzo zadowoleni z takiego początku bieszczadzkich wakacji.


Garść informacji

Data: 30 lipca 2018 r.
Forma: turystyka samochodowa i piesza
Dystans: 10 km
Trasa: parking przy ujściu Wetliny do Solinki w miejscowości Buk - rezerwat "Sine Wiry" - ścieżka widokowa "Sine Wiry II" - parking


Komentarze