W drugi weekend sierpnia nasza rodzina wybrała się na wyjątkowy wyjazd - nagrodę. Dzięki wyróżnieniu w konkursie Turystyczna Rodzinka PTTK 2016 dostaliśmy w nagrodę trzydniowy pobyt w schronisku PTTK Klimczok. Nie da się ukryć, że byliśmy tym bardzo podekscytowani - w konkursie wystartowaliśmy po raz pierwszy, włożyliśmy sporo wysiłku w opisanie naszych ubiegłorocznych wycieczek i opłaciło się :-)
Turystyczna Rodzinka PTTK to konkurs organizowany corocznie przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. Jego celem jest promowanie turystyki rodzinnej i zachęcanie rodzin do poznawania naszego pięknego kraju - zarówno najbliższej okolicy (gminy, powiatu), jak i tej nieco dalszej - województwa czy reszty Polski. Rodziny biorące udział w konkursie opisują swoje wycieczki w Dzienniczku Wypraw Rodzinnych (może być w formie materialnej lub cyfrowej - tak narodził się ten blog :-)). Warunkiem uczestnictwa jest opisanie co najmniej 8 wycieczek (2 w najbliższej okolicy, 2 inne w województwie, reszta dowolnie).
Gdy więc nadszedł drugi weekend sierpnia, zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do Bielska-Białej. Zatrzymaliśmy się na parkingu nieopodal domu handlowego "Klimczok" i ruszyliśmy pospacerować po tym ciekawym mieście. Już po kilku krokach trafiliśmy na jedną z najsłynniejszych postaci w historii Bielska-Białej - dobrze znanego dzieciom Reksia! Pomnik tego wesołego pieska stoi tuż przy moście przez rzekę Białą, która przez wiele lat stanowiła granicę pomiędzy Małopolską, a Śląskiem. Reksio stoi na tylnych łapach i szeroko rozkłada "ręce", niejako zapraszając do podejścia bliżej i przekroczenia rzeki. Korzystamy z zaproszenia i przechodzimy na śląską stronę. Po piętnastu minutach trafiamy na Plac Bolesława Chrobrego, gdzie uwagę dzieci przykuwa fontanna, naszą natomiast zamek książąt Sułkowskich. Kontynuując spacer trafiamy na bielski rynek. Zadbany, wyłożony granitową kostką plac otoczony jest przez wąskie kamieniczki. Część z nich jest pięknie odremontowana i cieszy oczy jaskrawymi kolorami, część niestety wciąż czeka na lepsze czasy. Na środku rynku stoi fontanna z rzeźbą Neptuna. Woda wystrzela tuż obok rzeźby, po czym spływa w dół rynku niezbyt szerokim kanałem, zachęcając dzieci do pluskania się. No cóż, nie jest dziś zbyt ciepło, więc pozostajemy niewzruszeni na błagalne spojrzenia naszych latorośli.
Z bielskiej starówki przemieszczamy się pod Szyndzielnię. Zostawiamy samochód na parkingu ZIAD'u i wsiadamy w darmowy autobus, który podwozi nas pod dolną stację kolejki gondolowej. Szybko kupujemy bilety i nim dzieci zaczną się nudzić - wsiadamy do nowoczesnego, żółtego wagonika gondoli. Pokonanie 1800 metrów (445 metrów różnicy wysokości) zajmuje kolejce około 6 minut, więc mamy sporo czasu żeby rozglądać się dookoła. Niestety, nie mamy za wiele szczęścia, gdyż jedziemy w chmurze. Wysiadamy z kolejki, ubieramy cieplejsze kurtki i ruszamy na szlak. Podążając za czerwonymi znakami mijamy schronisko na Szyndzielni i idąc cały czas w gęstej mgle dochodzimy po 1.5 godziny do schroniska PTTK Klimczok. Kwaterujemy się w pokoju i schodzimy na kolację - wyżywienie mamy opłacone w ramach nagrody, więc korzystamy i zamawiamy. Jajecznica i gorąca herbata z sokiem malinowym smakują wybornie :-)
Drugiego dnia obudziły nas promienie słońca. Pogoda była dużo lepsza niż poprzedniego dnia - słonecznie, cieplej. Z entuzjazmem zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na szlak. Postanowiliśmy zejść do Szczyrku, by pójść na mszę w sanktuarium "Na Górce". Z Siodła pod Klimczokiem skręciliśmy w lewo, w dół, za niebieskimi znakami. Pierwsze kilkaset metrów było wyjątkowo strome, ale przez rzadki las mieliśmy przynajmniej dość dobry widok na Skrzyczne, Malinowską Skałę i inne wzniesienia Beskidu Śląskiego.
Sanktuarium Matki Bożej Szczyrkowskiej jest położone na wysokości 670 m n.p.m., na górce, skąd roztaczają się niezłe widoki na Skrzyczne i Szczyrk. Początek kultu w tym miejscu datuje się na koniec XIX w., kiedy miały tu miejsce objawienia maryjne. Obecnie pielgrzymują tu wierni, chcący prosić o łaski przed cudownym obrazem Matki Bożej. Sam kościół jest niewielki, ale bardzo urokliwy. W otoczeniu kościoła znajduje się drzewo, przy którym miała ukazać się Maryja, a także cudowne źródełko i grota Matki Bożej.
Po mszy zaczęliśmy się wspinać z powrotem na Klimczok. Postanowiliśmy jednak nie wracać w całości tą samą drogą i w miejscu zwanym Na Pięciu Drogach porzuciliśmy niebieski szlak i kontynuowaliśmy wędrówkę szlakiem zielonym. I była to dobra decyzja, ponieważ szlak był znacznie mniej stromy, a ponadto prowadził odkrytym zboczem, z którego mieliśmy fantastyczne widoki na Skrzyczne, Skalite, Szczyrk i okoliczne góry. Udało nam się nawet wypatrzyć kompleks skoczni narciarskich w Skalitem!
Dotarliśmy do schroniska, zjedliśmy zasłużony obiad i odpoczęliśmy chwilę, po czym tato wziął dzieci i poszliśmy na Klimczok. Po drodze zbieraliśmy borówki, które bardzo posmakowały Oli. Ciężko stwierdzić ile zjedliśmy, ale wracając uzbieraliśmy dodatkowo trzy pełne kubeczki!
Czarny szlak prowadzi zboczem, które w zimie zamienia się w stok narciarski i miejscami jest naprawdę stromo. Tuż pod szczytem naszą uwagę zwróciła mała chatka otoczona kamieniami z kolorowymi plakietkami. Chatka wyklejona jest we wnętrzu zdjęciami z górskich wędrówek, wycinkami z gazet, żartobliwymi wierszykami i innymi różnościami. Kamienny ogródek, znajdujący się obok chatki to z kolei kolekcja kamieni spod górskich szczytów z najróżniejszych zakątków świata. Każdy kamień jest oznaczony kolorową plakietką z nazwą i wysokością szczytu, łańcuchem górskim oraz nazwą państwa, na terenie którego leży dany szczyt. Były tu kamienie ze znanych nam bieszczadzkich i beskidzkich szczytów czy ze Szczelińca Wielkiego (Kacper miał wielką frajdę ze znajdywania szczytów, na których już byliśmy), ale też ze szczytów Alp, Gór Skalistych, Karakorum czy Gór Smoczych! Niesamowite miejsce - nigdy wcześniej takiego nie spotkaliśmy...
Na szczyt Klimczoka dotarliśmy, gdy słońce zaczynało chylić się ku zachodowi. Piękne, złote światło muskało zbocza Skrzycznego, a długi cień Klimczoka zaczął przykrywać dolinę, w której leży Szczyrk. Napawaliśmy się chwilę tymi widokami, próbując dobrze je zapamiętać.
Trzeciego dnia rano obudziliśmy się i wyglądnąwszy przez okno stwierdziliśmy, że schronisko znów spowite jest gęstymi chmurami. Zjedliśmy więc śniadanie, spakowaliśmy się i grzecznie podziękowaliśmy za pobyt. Chwila zabawy na niewielkim placu zabaw przy schronisku i ruszyliśmy w stronę Szyndzielni. Tym razem nie ominęliśmy szczytu Klimczoka - wspięliśmy się tam raz jeszcze, by pokazać mamie osobliwą chatkę pod szczytem. Na widoki niestety nie można było liczyć, widoczność nie przekraczała 20 metrów.
Ze szczytu schodziliśmy żółtym szlakiem. Szliśmy spokojnie, rozmawiając po cichu, gdy nagle z lasu dobiegł nas tętent kopyt. Zastygliśmy w bezruchu, nasłuchując uważnie. Z każdą sekundą odgłosy zbliżały się, narastały, kopyta uderzały o ziemię coraz bliżej nas. Nic nie było widać, ale słyszeliśmy wyraźnie, że biegnie w naszą stronę kilka dużych zwierząt - goniących i gonionych. Wtem ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk - to Antoś krzyczał ze strachu. Kątem oka dostrzegłem jak dorodna łania wyłania się z mgły i - trafiona krzykiem niby piorunem - zastyga na moment w locie, po czym błyskawicznie zmienia kierunek biegu i ucieka wgłąb lasu. Słyszeliśmy tętent kopyt może jeszcze przez kilka sekund, po czym wszystko ucichło. Antoś szlochał nerwowo, ale po minucie udało nam się go uspokoić. Byliśmy wszyscy podekscytowani i nieco przestraszeni, ale też ciekawi czego tak naprawdę byliśmy przypadkowymi świadkami - przed czym uciekała łania, która nieomal nas stratowała i jak się ta gonitwa skończyła.
Dalsza wędrówka przebiegała bez takich wrażeń. Las skąpany w mgle wyglądał bardzo niezwykle i tajemniczo, ale nie próbował nas już tratować. Wstąpiliśmy jeszcze na chwilkę do schroniska na Szyndzielni, gdzie podbiliśmy książeczkę GOT-u Kacpra i kupiliśmy pocztówkę do naszej kolekcji. Tak jak pierwszego dnia, tak i wracając nie dane nam było podziwiać panoramy Bielska-Białej z wagonika gondoli. Miasto schowane było pod grubą pierzyną chmur. Tym razem też musieliśmy dojść do samochodu na piechotę - darmowy autobus pomiędzy dolną stacją kolejki a parkingiem kursuje jedynie w weekendy. Całe szczęście samochód czekał na nas tam, gdzie go zostawiliśmy - rozsiedliśmy się wygodnie w naszych fotelach i wróciliśmy szczęśliwie do Krakowa.
Był to bardzo udany wyjazd, po raz pierwszy nocowaliśmy całą rodziną w górskim schronisku i bardzo się nam to spodobało. Pogoda też w miarę dopisała, bo ani razu nie padało, a dzięki bezchmurnej niedzieli mogliśmy też nacieszyć oczy pięknymi widokami na wzniesienia Beskidu Śląskiego. Jesteśmy bardzo wdzięczni za tak wspaniałą nagrodę i bardzo dopinguje nas ona do kontynuowania naszej turystycznej pasji i opisywania naszych przygód w Dzienniczku Wypraw Rodzinnych!
Garść informacji
Data: 12-14 sierpnia 2017r.Forma: turystyka samochodowa i piesza
Dystans wędrówek: 3,4 km + 8,2 km + 3,3 km
Trasa:
Dzień 1: Kraków -> Bielsko-Biała, rynek w Białej, pomnik Reksia, rynek w Bielsku, wyjazd kolejką gondolową na Szyndzielnię, wędrówka czerwonym szlakiem: Szyndzielnia -> Siodło pod Klimczokiem -> schronisko PTTK Klimczok
Dzień 2: Schronisko PTTK Klimczok -> Siodło pod Klimczokiem -> (niebieskim szlakiem) -> Sanktuarium "Na Górce" w Szczyrku -> (niebieskim i zielonym szlakiem) -> Schronisko PTTK Klimczok -> (czarnym szlakiem) -> Klimczok -> Schronisko PTTK Klimczok
Dzień 3: Schronisko PTTK Klimczok -> Klimczok -> Szyndzielnia, zjazd koleją gondolową, powrót do Krakowa
Komentarze
Prześlij komentarz